W wyniku wieloletniego braku działania nadzoru budowlanego powstały podziały wśród wykonawców i producentów. Część dekarzy stara się zwiększać swoje kwalifikacje i współpracuje z grupą producentów chętnie szkolących wykonawców. Jednocześnie jednak powstała duża grupa wykonawców skrzętnie wykorzystujących przypisaną im na wyrost rolę liderów opinii, którzy nie widzą potrzeby podnoszenia kwalifikacji, i to oni głównie przyczyniają się do spadku jakości wykonawstwa. Niestety, są oni wspierani przez liczną grupę producentów i importerów, którzy przystosowali się do polskiej sytuacji rynkowej wynikającej z braku dozoru budowlanego.
Sposoby postępowania ze słabymi wykonawcami
Producenci i importerzy wykorzystujący brak dozoru budowlanego bazują na niewielkiej orientacji merytorycznej wykonawców i stawiają na popularyzację swoich produktów i rozwój sprzedaży głównie przy ich pomocy. Przy takiej strategii nie warto narażać się wykonawcom, pokazując ich błędy – lepiej jest je akceptować lub nie zwracać na nie uwagi. Bardziej opłaca się szkolenie ich w sposobach prowadzenia rozmów ze zleceniodawcami oraz dostarczanie im przy okazji argumentów przemawiających za własnymi produktami i miażdżących konkurencję, niż szkolenie w obiektywnej wiedzy dekarskiej.
Taka polityka jest opłacalna na wielu płaszczyznach. Słabi wykonawcy umożliwiają np. wydłużanie okresów gwarancji – w większości reklamacji zawsze można znaleźć błąd wykonawczy. Taką strategię producentów i importerów potwierdza częste ograniczanie informacji w instrukcjach dotyczących zastosowania ich produktów. Instrukcji nie ma lub są zdawkowe. Niestety, bardzo wielu wykonawców i inwestorów nie ogląda instrukcji lub nawet nie wie o konieczności ich dołączania do większości produktów.
Co ciekawe, mimo takiej niekorzystnej sytuacji cały czas utrzymują się na rynku fachowi dekarze, którzy nie dość, że nie obniżają jakości wykonawstwa, to jeszcze stale podnoszą kwalifikacje. Wynika to z dwóch powodów:
- w każdych warunkach istnieje grupa inwestorów, którzy potrafią docenić jakość i stać ich na to,
- coraz częściej fachowi dekarze poprawiają zepsute dachy, których liczba się zwiększa głównie z powodu upływu czasu (do starych dołączają nowe).
Zderzenie dwóch skrajnych postaw |
W trakcie pikniku dekarzy wywiązała się dyskusja między uczestnikami na temat kryteriów wyboru membran wstępnego krycia. Doświadczony dekarz wykazał się rzetelną wiedzą. Prowadzący dużą firmę wykonawczą z braku argumentów odparł: (..) Moim zdaniem membrany X są najlepsze, bo gdy zamontuję ich paletę, otrzymuję laptopa”. (Membrany pakowane są w palety po 20–40 szt. w zależności od grubości rolki, czyli również od ich ciężaru powierzchniowego – na średniej palecie mieści się ok. 2,5 tys. m2, a tyle potrzeba na ok. 10 średnich dachów). |
Umysł jest polem walki o klienta
Jesteśmy świadkami walki między chwytliwymi argumentami a prawdą, która nie jest prosta, bo dachy są specyficznym elementem każdego budynku. To, co w nich najważniejsze, jest niewidoczne, a, co gorsza, woda atakuje je w trzech (a w rzeczywistości w czterech) stanach skupienia, co daje efekty podobne do walki z trzema różnymi żywiołami. Dlatego wytłumaczenie wielu złożonych zagadnień (ekonomicznych, fizycznych i inżynierskich), często powiązanych ze sobą, nie jest proste, a do tego wymaga czasu. Z tego powodu handlowcy mają trudne zadanie przekonania swoich klientów do proponowanych materiałów i związanych z nimi technik wykonawczych. Klienci nie mają czasu na słuchanie długich wyjaśnień – dużo łatwiej akceptują proste hasła kojarzone z popularną wiedzą lub obiegowymi opiniami.
Handlowcom jest więc dużo łatwiej uzyskać efekty dzięki rozpowszechnianiu półprawd lub skrajnych uproszczeń sprowadzonych do haseł marketingowych. Można to zrozumieć, nie można jednak zaakceptować, gdyż prowadzi to do rozpowszechniania fałszywych poglądów nabierających cech pewników i ogólnie akceptowanych, niepodważalnych stwierdzeń. Jest ich we współczesnym polskim budownictwie wiele, ale nie można ich szybko wyjaśnić.
Najlepszym tego przykładem jest pogląd, że zaletą pokryć jest ich lekkość, podczas gdy jest dokładnie na odwrót: im cięższe jest pokrycie, tym pewniej funkcjonuje na dachu (oczywiście z pewnymi wyjątkami). Wystarczy obejrzeć te miejscowości, przez które przeszedł huragan, aby się o tym przekonać.
Tego typu stałe działania polegające na powtarzaniu pewnych haseł przez wielu producentów i handlowców ciągle mają miejsce. Jedni potwierdzają to, co piszą inni, i w ten sposób powstają przekłamania.
W chwili obecnej jesteśmy świadkami powstawania jednej z nich. Chodzi o wieloletnią próbę podejmowaną przez wielu producentów spopularyzowania kilku produktów metalizowanych i odbijających promieniowanie cieplne. Problem polega na tym, że każde ciało pochłania, wypromieniowuje lub odbija jakąś ilość energii mającej postać promieniowania cieplnego, jednak nie zawsze są to ilości istotne w obliczu funkcjonowania innych ważniejszych form energii.
Energia cieplna jest przekazywana na drodze: przewodzenia (przez styk materiałów), promieniowania i konwekcji. Rozkład wielkości poszczególnych form przekazywania energii jest w każdym elemencie budynku różny i w każdej konstrukcji inny. Nie zawsze i nie w każdym miejscu dachów odbijanie promieniowania jest istotne dla bilansów energetycznych budynków, a uzyskanie tego efektu oznacza utratę innych ważnych cech materiału czy całej przegrody dachowej.
To są obecnie bardzo ważne zagadnienia w budownictwie i dlatego wiedza inwestorów i budowniczych o tych procesach nie powinna opierać się na hasłach marketingowych i reklamach. Jakie straty wywołają uproszczenia dotyczące ograniczania strat energii budynków w przyszłości, gdy się spopularyzują?