Jak wyjść z kryzysu klimatycznego?
Jak wyjść z kryzysu klimatycznego? fot. Pixabay
Powódź na południu Polski przeraża skalą strat i zniszczeń, zwłaszcza gdy widzimy obrazy zerwanych i przelewanych zapór na rzekach. Jej skutki pokazują, że dla naszego bezpieczeństwa nie wystarczy tylko adaptacja do zmian klimatu. Trzeba pilnie ograniczyć emisję gazów cieplarnianych do atmosfery.
Rekordowa powódź
Opady deszczu, które przeszły nad południowo-zachodnią Polską w dniach od 13 do 16 września br. były bez precedensu w dotychczasowej historii pomiarów meteorologicznych w tym regionie. Wiele stacji pomiarowych na Dolnym Śląsku, Śląsku lub Opolszczyźnie odnotowało opady przekraczające dotychczasowe maksymalne sumy dobowe opadów o kilkadziesiąt procent. Przykładowo stacja pomiarowa w zalanym przez powódź Jarnołtówku od 8 rano 13 września do 8 rano 14 września pokazała 161 mm deszczu na metr kwadratowy, czyli o 30 mm więcej na dobę (23%) niż kiedykolwiek wcześniej.
W efekcie kilkudniowych gwałtownych opadów przerywane są kolejne zapory na rzekach. Dotychczas woda przelała się lub zerwała zapory w Międzygórzu, Stroniu Śląskim, Jarnołtówku, Pilchowicach, Topoli.
Dlaczego infrastruktura przeciwpowodziowa zawiodła?
Nie jest to pierwsza katastrofa tego typu w naszym kraju, co przypomina nam, że dostosowanie zabezpieczeń do dotychczasowej skali zjawisk ekstremalnych nie wystarczy. W 2015 r. w Gdańsku rekordowo wysokie opady zalały miasto przygotowane na taką ilość wody, jaka nawiedziła je w 2001 r. W połowie sierpnia 2024 w Warszawie opady deszczu – dwukrotnie wyższe niż dotychczas odnotowano – ponownie zatopiły trasę S8 w okolicy Osiedla Potok na Żoliborzu, oraz spowodowały wystąpienie z brzegów Potoku Służewskiego. Obydwa te miejsca zostały przebudowane i dostosowane od momentu poprzednich przypadków ich zalania – jednak zmiany klimatu wymagałyby większych inwestycji niż te, które wykonano według dostępnych prognoz.
„To kolejny kataklizm, który przekroczył granice klimatu określone przez pomiary prowadzone przez ostatnie 200 lat w Polsce. To nowa odsłona katastrofy klimatycznej. Okazało się, że skala kataklizmu przekroczyła progi, dla których budowaliśmy te zabezpieczenia. Nie będziemy w stanie odpowiedzialnie budować nowych zabezpieczeń tak długo, jak nie zmierzymy się z przyczyną przybierających na sile zjawisk ekstremalnych. A ich przyczyną jest zmiana klimatu, postępująca tym szybciej, im wolniej my ograniczamy nasze emisje gazów cieplarnianych” – podkreśla dr Wojciech Szymalski z Fundacji Instytut na rzecz Ekorozwoju.
Stabilizacja klimatu
Polska dotychczas nie ma przyjętego planu ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, ani do 2030 r. (tzw. Krajowego Planu Energii i Klimatu), ani do 2040, ani do 2050 r. (tzw. Długoterminowej Strategii Klimatycznej). Podjęte zobowiązania cząstkowe z wybranymi branżami przemysłu określają, że z wydobycia węgla kamiennego wycofamy się dopiero w 2049 r., a węgla brunatnego być może do 2044 r. Obecnie nasze emisje spadają zbyt wolno, co pokazuje NECP Tracker. Ograniczenie emisji i zużycie paliw kopalnych w Polsce trzeba już teraz zaplanować i przyspieszyć.
Prawo klimatyczne w Unii Europejskiej jest i określa cel 55% ograniczenia emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. w stosunku do 1990 r. oraz neutralność klimatyczną w 2050 r. Choć towarzyszy mu ambitny pakiet prawny pod nazwą Zielonego Ładu – wszystko to nadal nie gwarantuje, że osiągniemy stabilizację klimatu na przewidywalnym poziomie. Potrzebujemy też aktywniejszego zaangażowania krajów świata, takich jak Chiny, USA czy Rosja w zaprzestanie wykorzystywania paliw kopalnych, a także zaprzestanie prowadzenia wojen.
Serie raportów Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu od wielu lat przypominały, że trzeba ograniczyć emisje gazów cieplarnianych do zera najpóźniej w 2040 r. Celem tych działań jest ograniczenie do minimum występowania katastrofalnych zjawisk pogodowych, jakie właśnie obserwujemy na Śląsku i Opolszczyźnie. W przeciwnym razie może się okazać, że praktycznie każde zjawisko metrologiczne: burza, opady, wiatr czy słońce, będą wychodziły poza skalę naszego dotychczasowego doświadczenia. Jeśli natomiast uda nam się zrealizować to zamierzenie, osiągniemy stabilizację zjawisk klimatycznych na poziomie, do którego istniejącą infrastrukturę da się jeszcze dostosować. Tylko jeśli ograniczymy naszą oraz globalną emisję gazów cieplarnianych odbudowa i adaptacja zalanych terenów będzie miała sens.
W tym kontekście 16 września 2024 r. Koalicja Klimatyczna wraz ze środowiskami naukowymi wystosowała apel do Parlamentu Rzeczpospolitej Polskiej. Przeczytaj apel >>
Jak się adaptować do zagrożeń związanych z wodą?
Należy zmienić podejście do planowania przestrzennego. Nie możemy budować wszędzie, ale tylko tam gdzie jest bezpiecznie i nie ograniczamy naturalnych możliwości pochłaniania lub opóźniania spływu wody przez przyrodę. Niezbędnym jest zatrzymywanie wody tam gdzie spada i kontrolowane opóźnianie jej spływu od samego źródła. Tereny leśne powinny pierwsze akumulować wodę. Dotyczy to też terenów podmokłych, o które trzeba zadbać, a nie je osuszać czy zabudowywać. Niezbędnym jest utrzymywanie suchych polderów do przejmowania wody w sytuacji powodziowej i ograniczenie zabudowy terenów podatnych na zalanie, aby woda mogła się rozlewać bez czynienia szkody dla infrastruktury technicznej. Przyrodę trzeba odbudowywać tak, aby regulowała klimat i pomagała dobrze gospodarować wodą. Odbetonowywanie miast i rozwój błękitno-zielonej infrastruktury powinny być priorytetami w adaptacji do zmian klimatu.
Jak ograniczać emisję gazów cieplarnianych?
Budynki można odbudowywać w technologiach ograniczających do maksimum zużycie energii. Brakującą energię można zapewniać bezemisyjnie z odnawialnych źródeł energii: fotowoltaiki, wiatraków i poprzez pompy ciepła. Sieci energetyczne trzeba budować w standardzie inteligentnym, aby móc sprawnie magazynować nadmiar energii w bateriach lub zużywać ją do produkcji bezemisyjnych paliw gazowych, takich jak wodór. Dodatkowo biogazownie potrafią przetwarzać odpady rolnicze i spożywcze w prąd, ciepło i nawozy naturalne bez wahań w ciągu doby czy roku. W Polsce moglibyśmy za ich pomocą wytworzyć tyle nawozów rolniczych, że import nawozów sztucznych mógłby być niepotrzebny, oraz tyle biogazu, żeby wyeliminować gaz ziemny. W transporcie potrzeba więcej rozwiązań opartych na transporcie zbiorowym oraz pojazdach elektrycznych lub wodorowych. Część z tych rozwiązań jest tania i powszechnie dostępna.
Źródło: Instytut na rzecz Ekorozwoju